- No dobrze, ile?
- Pełen dom, a reszta w stodole. Rozbawiło to Marka, zachichotał. - Przed twoim męŜem stoi powaŜne zadanie. - Mam nadzieję, Ŝe je wykona. Znów pocałowała Erikę, która, uradowana, gaworzyła coś w swoim języku. Spostrzegła, Ŝe Mark wzrok ma utkwiony w jej ustach. I poczuła wyraźnie, Ŝe coś zaczęło się dziać w tym pokoju, jakby wypełniało go napięcie, jakie oni oboje wytwarzali. I zapragnęła z całej mocy poznać smak jego pocałunku. Przeraziła się swoich marzeń i pomyślała, Ŝe musi ich się pozbyć, ale nic z tego nie wyszło, było to ponad jej siły. Nawet jeśli pocałuje go, on nigdy jej nie zrozumie. Ani jej uczuć, ani jej sposobu myślenia. Bicie obu ich serc odbijało się echem od ścian tego pokoju, tłumiło nawet gaworzenie Eriki. Przeniknęła ją fala gorąca, gdy spojrzał na nią tak, jakby dopiero teraz dostrzegł w niej kobietę. W tej właśnie chwili - z udziałem jego woli czy bez - Alli poczuła przypływ poŜądania. Pragnęła ponad wszystko wtulić się w jego ramiona i Ŝeby całował ją, tak jak to sobie wymarzyła. Zabrakło jej tchu, kiedy Mark zbliŜył się do niej, pochylił, i gdyby nie głos małej, pocałowałby ją. - Ta-ta... Jakby nagle wróciła mu świadomość; wyprostował się, cofnął parę kroków i przetarł dłonią twarz. - Wezmę twoje rzeczy z samochodu - powiedział idąc juŜ w stronę auta. Coś ją ścisnęło za gardło. Prawie ją pocałował. Po dwóch latach dał jej sygnał, Ŝe zaleŜy mu na niej. - Pamiętasz, Ŝe wieczorem mam spotkanie w klubie? - zapytał. RóŜne myśli tłoczyły jej się w głowie. - Tak, pamiętam. - I nie przejmuj się kolacją. Pani Sanders przygotowała wczoraj co nieco. - Pani Sanders? - Tak, moja gospodyni i kucharka. Przychodzi parę razy w tygodniu. - A widząc wciąŜ pytanie w jej oczach, dodał: - Gotuje, sprząta, ale dzieckiem się nie zajmuje. Ma pięćdziesiąt siedem lat, wychowała piątkę swoich i mówi, Ŝe do obcych dzieci nie ma cierpliwości. Zalicza się do babć tak zwanych wyzwolonych. - Chętnie ją poznam - rzekła Alli, nie odrywając oczu od Marka, a zarazem karcąc się za to w duchu. Wolałaby, Ŝeby juŜ sobie poszedł, Ŝeby mogła normalnie oddychać. Mark uśmiechnął się. - Coś mi się zdaje, Ŝe ona równieŜ chce cię poznać. Co powiedziawszy, wyszedł z pokoju. - Podobno masz juŜ z głowy problem opiekunki - powiedział Logan Voss, gdy wchodzili do baru przed zebraniem. - Pewno wiesz takŜe, Ŝe to Alli podjęła się opieki nad dzieckiem. - Tak, słyszałem - odrzekł Logan, chichocząc. - Co słyszałeś? - zapytał Jake Thorne zapraszając ich do zajęcia miejsc na obitych skórą fotelach. - śe Alli została niańką Eriki - odparł Logan. - A wiedząc, jak odpowiedzialną osobą jest Alli, moŜemy być spokojni, Ŝe Erika jest w dobrych rękach. Mark potwierdził skinieniem głowy. W tym momencie chętnie by oświadczył wszem i wobec, jak dobre są ręce, w które powierzył dziewczynkę. Na szczęście, gdy wrócił wówczas do pokoju z jej rzeczami, nie zastał jej juŜ. PołoŜyła dziecko spać i wyszła na spacer. Ucieszył się, bo w samotności mógł się jakoś pozbierać. Po raz pierwszy w Ŝyciu tak bardzo pragnął całować kobietę. Długo stał pod prysznicem, łając się w duchu za własną słabość, za marzenia o