się zupełnie nic nie kojarzyć.
- Susanna Kosper. Wciąż nic. - True Gallagher. On był szefem. Oho, coś jakby nerwowe mrugnięcie. - Ellin Daugette. - Niech to szlag! - urzędniczka walnęła ręką w biurko. - Myślałam, że już po wszystkim! Myślałam, że to już dawno się skończyło! - I myślałaś, że ujdzie ci to na sucho. - Tyle czasu minęło... No tak, no tak... - wyglądało na to, że zrozumiała wreszcie swoją sytuację. - Jesteście z policji? - Nie. I żadnych gliniarzy za sobą nie ciągniemy Nie mogę ci obiecać, że kiedyś tu nie zawitają, ale ja na pewno nie dam im cynku, w zamian za informację. - Szukasz swojego dziecka, tak? - Tak. I to jest dla mnie najważniejsze. an43 370 - I myślisz, że ja tu trzymam spisy i obciążające mnie papiery? Czy ja wyglądam na idiotkę? W istocie było wręcz przeciwnie. Ellin wyglądała na ostrożną babkę, która potrafi o siebie zadbać. - Myślę, że jednak masz te papiery - powiedziała Milla. -W końcu to zawsze jakiś atut w ręku, nieprawdaż? Coś, czym można pohandlować. Z prywatną osobą, jak ja, z prokuratorem okręgowym, a może nawet z True Gallagherem. Jeśli kiedyś przekonałabyś się, że nie możesz mu ufać, lepiej przecież mieć coś pod ręką na wszelki wypadek. - W jednym masz rację. Absolutnie nie ufam Gallagherowi. Milla wyciągnęła się na krześle, krzyżując nogi i mierząc urzędniczkę lodowatym spojrzeniem. - Naprawdę, mam szczerą nadzieję, że znajdę u ciebie to, czego potrzebuję. Jeżeli nie... jesteś dla mnie bezwartościowa. - Grozisz mi wydaniem w ręce glin. - Nie grożę. Informuję i oznajmiam. Mogę ci z równą pewnością oznajmić, że jeśli się dogadamy, zostawię cię w spokoju. Jak już mówiłam, nie wiem, czy kiedyś nie zawitają tu gliny Ludzie, z którymi się zadawałaś, są teraz zamieszani w poważniejsze sprawy. Morderstwa. I właśnie idą na dno, więc kto wie. Chociaż może śledztwo skupi się tylko na tym nowym wątku. Milla czuła, jak Rip spina się za jej plecami, chciała poklepać go uspokajająco po ramieniu. Ale skoncentrowała się na Ellin, wkładając całą siłę woli w utrzymanie surowego wyrazu twarzy i ostrego tonu. an43 371 - Jeśli nie byliby to ci sami ludzie, którzy kiedyś przemycali przez granicę porwane dzieci, pewnie bym do ciebie nie dotarła. Ale wydam cię, bez wahania, jeżeli mi dziś nie pomożesz. - Dobrze - odparła Ellin. Poszło tak gładko, że Milla z trudem mogła w to uwierzyć. - Niech będzie, zaufam ci. Zaraz znajdę moją listę. - Prowadziłaś listę? - Jak inaczej mogłabym zapamiętać, które akty urodzenia są