Co innego miałabym z nimi zrobić?
Sprzedać razem z domem matki, pomyślała Lucy. To właśnie zrobił Sebastian. Nie sądziła, by zachował dla siebie chociaż jedną. Uregulowała rachunek i podziękowała recepcjonistce za rozmowę. – Nazywam się Lucy Swift. Kilka lat temu kupiłam dom Daisy Wheaton od jej wnuka. – Słyszałam o pani! Prowadzi pani biuro podróży, prawda? – Tak. Może zajrzy pani do nas któregoś dnia? Kupiłam dom razem z patchworkami Daisy. Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby mogła mi pani coś o nich opowiedzieć. – Z wielką przyjemnością. Kiedyś na pewno skorzystam z usług pani biura i wybiorę się na jakąś wycieczkę. Lucy pojechała prosto do domu. Skręciła w drogę dojazdową i zatrzymała samochód przy skrzynce pocztowej, skąd widać było Strumień Joshui, w tym miejscu szeroko rozlany i leniwie toczący swe wody. Lucy lubiła siadywać w letnie dni na przybrzeżnym kamieniu, zanurzając stopy w chłodnej strudze, bo woda zawsze była zimna, nawet w największy upał. A jednak nieco dalej znajdowało się miejsce, gdzie ta spokojna rzeczka zabrała życie Joshui Wheatona i uczyniła wdowę z jego żony. Wdowa Daisy. Wdowa Swift. Wrzuciła rzeczy Sebastiana do sypialni i poszła go poszukać. Leżał rozciągnięty na kocu pod starą jabłonią. Na drugim końcu koca J.T. i Georgie grali w warcaby. – Chłopcy, może przynieślibyście mi coś zimnego do picia? – zapytała, podchodząc do nich. – Też możemy sobie coś wziąć? – zapytał J.T. – Oczywiście. – Koktajle mleczne? – Nie. Na razie napijcie się czegoś z lodówki. Gdy odbiegli, Sebastian podniósł głowę i popatrzył na nią. – Madison pracuje w stodole. Jest na mnie wściekła. Teraz mówi, że przypominam jej Humphreya Bogarta w ,,Afrykańskiej królowej’’. Czy ty też uważasz, że jestem bardziej podobny do Bogarta niż do Eastwooda? – Myślę, że moja córka ma bujną wyobraźnię. W świetle dnia widać było, że jego rany, choć bolesne i nieprzyjemne, były powierzchowne i powinny się szybko zagoić. Sebastian przymrużył oczy i przyjrzał się jej przenikliwie. – Co ci chodzi po głowie, Lucy? – Nic – odrzekła, patrząc na wspaniałą zieleń ogrodu, który nadal wyglądał jak za czasów poprzedniej właścicielki. Miejscowi uważali życie Lucy za kontynuację życia Daisy. Czy Sebastian też tak uważał? Czuła na sobie jego wzrok i wiedziała, że próbuje przeniknąć jej myśli. – Czy Daisy po śmierci męża kiedykolwiek poszła nad wodospad? – Nie, nigdy. – Potrząsnął głową. – Ty też chyba nie lubisz tam chodzić. – Dziadek zginął na długo przed moim urodzeniem. Daisy nie lubiła, kiedy tam chodziłem, ale nie zabraniała mi tego, chyba że w zimie. To piękne miejsce.