W tym momencie Victoria dostrzegła obiekt jego
zainteresowania. - Kto to jest? - zapytała cicho i nagle sobie uświadomiła, że serce tłucze się jej o żebra. Lucy też się obejrzała. - Kto... O rany, Vixen, on patrzy na ciebie! - Nie sądzę. - Drań - warknął Marley pod nosem. Mężczyzna wydawał się znajomy, ale Victoria była pewna, że nigdy wcześniej go nie widziała. W dusznej sali balowej lady Franton pojawił się grecki bóg. Elegancki ciemnoszary strój i pewny krok świadczyły, że jest arystokratą. Sposób, w jaki zerkał na Victorię, jednocześnie witając się ze znajomymi, wskazywał, że to uwodziciel. Ale przecież znała wszystkich uwodzicieli w Londynie i na widok żadnego z nich nie drżała z napięcia, a krew żywiej nie krążyła jej w żyłach. - Sin we własnej osobie - stwierdził lord William. - Althorpe - zawtórował mu Lionel. - Althorpe? Brat Thomasa? - Słyszałem, że syn marnotrawny wrócił - powiedział Marley, biorąc od lokaja kieliszek madery. - Pewnie skończyła mu się gotówka. - Albo wypędzili go z Italii - dodał Landry, z ponurą miną obserwując lorda Althorpe, który zmierzał w ich stronę. - Sądziłem, że rozbijał się po Hiszpanii. - A ja, że po Prusach. - Czy można człowieka wygonić z kontynentu? - zainteresował się William. Wokół nich rozbrzmiewały podobne szepty i spekulacje, mieszając się z tonami kontredansa. Victoria słuchała ich jednym uchem. Śmieszne. Mężczyźni często się jej przyglądali, lord Althorpe nie stanowił w tym względzie wyjątku. - Jest bardzo podobny do brata - stwierdziła cicho, usiłując zapanować nad sobą. - Choć Thomas był jaśniejszy. - Duszę też miał jaśniejszą - rzucił cicho Landry i postąpił dwa kroki na spotkanie nowego gościa. - Althorpe. Co za niespodzianka! Markiz się ukłonił. - Lubię niespodzianki. Victoria nie mogła oderwać od niego wzroku, jak zapewne każda kobieta obecna na sali. Spotkała w życiu wielu uwodzicieli, ale żaden nie sprawiał wrażenia aż tak... niebezpiecznego. Ten emanował siłą i pewnością siebie. Szary frak z najprzedniejszego materiału podkreślał jego szerokie ramiona i wąskie biodra. Pod czarnymi spodniami rysowały się muskularne uda. Oczy o barwie starej whisky omiotły grono adoratorów Victorii nieprzychylnym spojrzeniem. Wydawało się, że zaraz przerzuci ją sobie przez ramię i wyniesie z pokoju, ale zamiast tego uprzejmie pozdrowił