Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/prowadzenieciazy.wroclaw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra14/ftp/prowadzenieciazy.wroclaw.pl/paka.php on line 5
znajomego. Czy nie zechciałby pan posiedzieć ze mną przy filiżance herbaty lub kawy?

znajomego. Czy nie zechciałby pan posiedzieć ze mną przy filiżance herbaty lub kawy?

  • Paweł

znajomego. Czy nie zechciałby pan posiedzieć ze mną przy filiżance herbaty lub kawy?

04 July 2022 by Paweł

Pogadalibyśmy o tym i owym. Chociażby o Dostojewskim. – Będę uszczęśliwiony! – ucieszył się Lew Nikołajewicz. – Wie pan, tak rzadko udaje się spotkać tutaj oczytanego, prawdziwie kulturalnego człowieka. A poza tym – rozmowa ze mną nie każdego interesuje. Niewiele umiem, jestem niewykształcony, czasem mówię niedorzeczności. No, możemy posiedzieć choćby w „Dobrym Samarytaninie”. Podają tam oryginalną herbatę, przydymioną. Do tego niedrogo. Już był gotów natychmiast iść i porozmawiać z nowym znajomym, ale breguet w kieszeni Berdyczowskiego zabrzęczał cztery razy głośno i jeden raz cicho. Było już piętnaście po czwartej – okazuje się, że aż tak długo się modlił. – Drogi panie, mam teraz bardzo pilną sprawę, to może potrwać dwie albo trzy godziny... Gdybyśmy mogli spotkać się potem... – Podprokurator nie dokończył propozycji, tylko pytająco zawiesił głos, a doczekawszy się kiwnięcia głową, ciągnął dalej: – Nazywam się Matwiej Bencjonowicz, a dokładniej przedstawię się podczas naszego wieczornego spotkania. Gdzie pana znajdę? – Do siódmej na ogół przechadzam się po mieście, przyglądam się ludziom i myślę o tym, co mi przyjdzie do głowy – zaczął wyjaśniać cenny świadek. – O siódmej jem kolację w jadłodajni „Pięć Chlebów”, a potem, jeśli nie ma deszczu ani silnego wiatru – a dziś, jak pan widzi, jest jasno – przesiaduję sobie na ławeczce gdzieś nad jeziorem. Długo. Czasem nawet do dziesiątej... – Doskonale – przerwał Berdyczowski. – Tam właśnie się spotkamy. Proszę podać jakieś określone miejsce. Lew Nikołajewicz zastanawiał się chwilę. – Niech będzie na nabrzeżu, koło Rotundy. Żeby łatwiej było panu trafić. Na pewno pan przyjdzie? – Może pan być zupełnie pewien – uśmiechnął się podprokurator. * * * Matwiej Bencjonowicz otarł wilgotne czoło i chwycił się za serce. Po tysiąckroć rację ma Maszeńka – trzeba robić gimnastykę i jeździć na rowerze, jak wszyscy światli ludzie troszczący się o swe zdrowie cielesne. No, co to ma znaczyć – trzydzieści osiem lat, a już i brzuszek, i zadyszka, i żadnej zręczności. – Aleksy, naprawdę, pobawił się pan i starczy! – zwrócił się podprokurator do tropikalnych krzewów, zza których dopiero co doleciał szelest szybkich bosych nóg. – Przecież to ja, Berdyczowski, pan mnie doskonale zna! Przybywam tu do pana z polecenia władyki Mitrofaniusza! Zabawa ni to w chowanego, ni to w berka – a ściślej mówiąc, w jedno i drugie naraz – dosyć mu się już dłużyła i podprokurator był potwornie zmęczony. Donat Sawwicz Korowin pozostał u wejścia do oranżerii. Pociągając cygarko, przyglądał się z zainteresowaniem manewrom obu stron. Samego Lentoczkina wysłannik władyki jeszcze nie widział, ale chłopczyna z pewnością tu był – raz i drugi zza szerokich, lśniących liści mignęło gołe ramię. – Nie martw się pan, on się zaraz zmęczy – powiedział doktor. – Słabnie z każdym dniem. Tydzień temu, ilekroć musieliśmy go zbadać, sanitariusze po pół godziny za nim ganiali, nawet zdejmowali go z palm. Dwa dni temu wystarczył kwadrans. Wczoraj – dziesięć minut. Kiepsko. Mógłby i mnie sanitariuszy użyczyć – pomyślał z rozdrażnieniem urzędnik. Demonstruje, że dla światowej znakomitości władze gubernialne to żadne władze. Też, tak jak przeor, obraził się za ton listu. W przeciwieństwie jednak do archimandryty doktor raczej podobał się Berdyczowskiemu. Spokojny, rzeczowy, lekko, niewyzywająco ironiczny. Wysłuchawszy śledczego, rozsądnie zaproponował: „Najpierw niech pan obejrzy swojego Lentoczkina, a potem wrócimy tutaj i porozmawiamy”. Ale, jak już mówiliśmy, popatrzeć na Aloszę okazało się wcale nie tak łatwo. Po dalszych kilku minutach udało się zagnać dzikiego mieszkańca dżungli w kąt i wtedy, nareszcie, bieganina się skończyła. Zza wspaniałego krzewu, obsypanego nienaturalnie

Posted in: Bez kategorii Tagged: pończochy ślubne, ewelina warsaw shore, rodzice marceliny zawadzkiej,

Najczęściej czytane:

Richarda, kiedy spotkali się po raz ostatni. Właśnie wtedy Luke chciał

jej wyznać miłość i poprosić, by z nim została. Lepszy. Luke znów sięgnął po kufel. To znaczy z dobrej rodziny, z pieniędzmi i koneksjami, czego Kate nigdy dotąd nie miała. Biedny jak ... [Read more...]

Chciała stać się w końcu osobą dorosłą, która za kogoś decyduje.

Teraz z jękiem usiadła na podłodze, opierając głowę o pokrytą fornirem szafkę. Już o niczym nie marzyła. Zobaczyła przyszłość, która wydała jej się straszliwie przygnębiająca. Prawie tak samo, jak jej przeszłość. ... [Read more...]

się trzymać z dala od siebie, te wrażenia osłabną.

- Na tyle długo, żebym się zdążył dowiedzieć, iż wychowa łaś się na wsi. Laura zaśmiała się krótko. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 prowadzenieciazy.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste