doda bar
wieczorem dać dzieciom kolację, a potem położyć je spać? – Naturalnie! – odrzekła starsza kobieta, uradowana tym, że jej drobna intryga się powiodła. – Przygotowałam pieczone kurczęta na zimno i sałatkę – oznajmiła Lily. – Poradzę sobie – zapewniła ją z uśmiechem Bea. – A przed snem opowiesz nam bajkę? – zapytał Alex. – Lily zawsze opowiada nam wspaniałe historie o małej dziewczynce i jej przyjaciółce dobrej wróżce. Beatrice uniosła ręce w udawanym przerażeniu. – Nie potrafię opowiadać bajek. Ale mogę poczytać wam na dobranoc. Czy to wystarczy? Siedząc z Theem w wytwornym lokalu, Lily odzyskała pewność siebie. Ogarnęło ją zakłopotanie, kiedy Bea niemal narzuciła mu pomysł tej eskapady, ale spostrzegła, że podchwycił go z entuzjazmem. Być może chciał po prostu trochę odpocząć od dzieci? Zgodnie z udzieloną dyskretnie radą Bei, ubrała się w bawełnianą letnią sukienkę bez rękawów, odsłaniającą jej gładkie opalone ramiona. Upięła wysoko włosy w kok i włożyła wiszące złote kolczyki, które dostała w prezencie od Sama. Kiedy przejrzała się w lustrze, musiała przyznać, że wygląda całkiem nieźle. Theodore, ubrany w nienagannie skrojony ciemny garnitur, wpatrywał się w nią z nieskrywanym podziwem. Miała na sobie tę samą sukienkę, którą nosiła w Rzymie, lecz teraz wydawała mu się jeszcze bardziej urocza. Być może powodem była jego wdzięczność za cudowny wpływ, jaki wywarła na dzieci, które po raz pierwszy od śmierci matki sprawiały wrażenie szczęśliwych. Zastanawiał się z niepokojem, czy nie myli tej wdzięczności z innym, głębszym uczuciem. W duchu wzruszył ramionami i postanowił nie rozmyślać o tym, tylko cieszyć się tymi paroma godzinami, jakie spędzi sam na sam z Lily. Był znużony i przytłoczony nadmiarem obowiązków zawodowych w szpitalu i odpowiedzialnością za zdrowie małych pacjentów oraz ciągłą troską o własne dzieci. Coraz częściej odnosił wrażenie, że pochłonięty losem innych, w ogóle nie ma prywatnego życia. – Myślę, że spędziliśmy w wesołym miasteczku miłe popołudnie – powiedział. – Owszem – przytaknęła. – Dzieci lubią od czasu do czasu doświadczyć strachu na karuzeli czy w kolejce górskiej – pod warunkiem, że są z osobami, którym ufają. Zresztą mały Tom wydaje się nie znać lęku. Skinął głową, po czym rzekł z wahaniem: – Ale wydaje się, że ty nie przepadasz za tego rodzaju rozrywkami. Zastanawiała się przez chwilę, jak ma mu to wyjaśnić. – Rzecz w tym, że gdy jestem już przypięta pasami i rozpoczyna się jazda karuzelą czy kolejką, czuję się, jakbym została uwięziona w pułapce i zdana na łaskę człowieka, który zawiaduje tym urządzeniem. – Rozumiem, choć mnie nigdy nie przyszło to do głowy – rzekł z namysłem Theodore. Zjawił się kelner, by przyjąć ich zamówienie na drinki. – Napijesz się trochę wina, Lily? – zapytał Theo.