jakie buty pasuja do niebieskiej sukienki
ROZDZIAŁ JEDENASTY Willow tylko raz w życiu skoczyła na bungee. Choć skok z mostu na gumowej linie ją przerażał, uczucie euforii, które mu towarzyszyło, ciężko było z czymkolwiek porównać. Teraz czuła się podobnie. Ale trwało to tylko chwilę. Po paru sekundach odzyskała rozum i przypomniała sobie, że Scott przed paroma godzinami oświadczył się komuś innemu. Musiała twardo stąpać po ziemi. Najwyraźniej Camryn odrzuciła jego oświadczyny, co go załamało, ale nie potrzebował wiele czasu, by się pozbierać... Co to, to nie! Skoro nie może ożenić się z miłości, postanowił zdecydować się na małżeństwo z rozsądku... A cóż mogłoby być bardziej rozsądnego niż ślub z kobietą, która opiekuje się jego dziećmi? Poczuła się wykorzystana i odrzucona. Furia zawładnęła jej sercem i umysłem. Bojąc się, że nie będzie w stanie zapanować nad tymi uczuciami, postanowiła nic nie mówić. Wysiadła z samochodu i najspokojniej, jak tylko w tej sytuacji potrafiła, ruszyła w stronę domu. Scott Galbraith był okrutnym, zimnym draniem; podłym egoistą, zainteresowanym tylko własnymi celami! Nienawidziła go! Wbiegła po kilku schodkach prowadzących na werandę. R S Właśnie szukała w torebce kluczy, gdy usłyszała za sobą ciężkie kroki. Scott chwycił ją za ramiona i odwrócił w swoją stronę. W ostrym świetle lampy zobaczyła wyraz jego twarzy. Wyglądał na zrozpaczonego. Nic nie rozumiała. To najwyraźniej wina niekorzystnej gry światła. Dlaczego miałby być zrozpaczony? Na pewno nie jej ucieczką. Być może odmowa Camryn doprowadziła go do tego stanu. Miał złamane serce. Ta myśl ochłodziła złość Willow. Wciąż była oburzona, ale jednocześnie zrobiło się jej go żal. - Czy to oświadczyny? - Uniosła pytająco brew. - Tak - gwałtownie przytaknął. - Proszę cię o rękę. Willow, posłuchaj... - A kiedy postanowiłeś mi się oświadczyć? Widziała, że się denerwuje, i czerpała z tego okrutną przyjemność. Dobrze mu tak! Nie pozwoli się wykorzystywać! Scott musi się nauczyć, że ona też jest człowiekiem, a nie rzeczą, którą można się zabawić z braku lepszych zajęć, a potem rzucie na bok! - Właściwie dzisiejszego wieczora. Willow... Pozwól, że ci wytłumaczę... - A dlaczego postanowiłeś mi się oświadczyć? - Była nieubłagana. - Czyżbyś dzisiaj odkrył, że mnie kochasz? - spytała z udawaną słodyczą. - Tak, cholera! Kocham cię! Jestem w tobie zakochany do szaleństwa! - A czy dokonałeś tego odkrycia, zanim oświadczyłeś się Camryn? - Spojrzała na niego szyderczo. - Czy może później? Wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczyma. Wygląda jak ryba wyjęta z wody, stwierdziła Willow. Ryba wyrzucona