Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/prowadzenieciazy.wroclaw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra14/ftp/prowadzenieciazy.wroclaw.pl/paka.php on line 5
malgorzata rozenek instagram

malgorzata rozenek instagram

  • Paweł

malgorzata rozenek instagram

27 May 2022 by Paweł

Jodie cieszyła się u nich specjalnym powodzeniem. Lorenzo zauważył już, jak otwarcie odpowiedziała młodemu wielbicielowi, jak się do niego uśmiechnęła... Jakże często oglądał matkę obdarzającą takim samym uśmiechem kochanka, kiedy jako małego chłopca zabierała go ze sobą na spotkania. Obdarzał wtedy mężczyznę, z którym matka zamierzała zdradzić jego ojca, szczerym i ufnym dziecięcym uśmiechem. Nie zamierzał pozwolić Jodie postępować w ten sposób, bez względu na to, jak biznesowym układem miało być ich małżeństwo. Ruszył w kierunku kafejki. - Bardzo proszę - powiedziała Jodie do czekającego grzecznie młodego człowieka. - Ja już skończyłam. - Ależ proszę zostać i pozwolić zaprosić się na jeszcze jedną filiżankę kawy - zaprotestował, pochylając się nad nią i sięgając po jej dłoń. Jodie wstała natychmiast i cofnęła się o krok. - Nie, dziękuję. - Z trudem powstrzymała wybuch śmiechu na widok zmieszania i niedowierzania w oczach mężczyzny. Był bardzo przystojny i jego propozycje na pewno częściej spotykały się z akceptacją niż tak zdecydowaną odmową. Na widok Jodie wstającej od stolika i potrząsającej głową Lorenzo zatrzymał się gwałtownie. Mowa jej ciała był zupełnie jasna, a z opuszczenia ramion młodego człowieka odczytał zrozumienie, że został odtrącony. Jodie podeszła do baru, zapłaciła i skierowała się ku apartamentowi Lorenza. Lorenzo wciąż jeszcze analizował zachowanie Jodie. Spróbował wyobrazić sobie swoją matkę albo Caterinę na jej miejscu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że żadna z nich nie zachowałaby się tak jak ona. Czyżby Jodie tak bardzo różniła się od nich? Czyżby była kobietą, którą nie powodowała próżność i która nie potrzebowała nieustającej męskiej admiracji? Kiedy przechodził obok kafejki, młodzieniec wabił już kolejną turystkę, która, sądząc ze sposobu, w jaki się do niego uśmiechnęła, powitała jego zainteresowanie dużo chętniej niż Jodie. Jodie nie mogła wejść do apartamentu, nie zatrzymując się przed galerią dziecięcych rysunków. Za każdym razem odnajdowała w nich jakiś nowy rys. Na niskim stoliku pod ścianą leżał oprawny w skórę album prezentujący detale wystawionych prac. Jodie przeglądała go, kiedy wszedł Lorenzo. - Jesteś zmęczona zwiedzaniem? - zapytał. - Bardziej moje nogi niż ja - odpowiedziała. - Pomyślałam, że wrócę i poczytam. Kupiłam kilka książek o Florencji. Część jest kilkujęzyczna, ale skoro już tu jestem, chciałabym nauczyć się włoskiego. - Będziemy się przemieszczać pomiędzy Florencją i Castillo, więc chyba nie powinnaś się zapisywać do szkoły językowej, jeżeli o tym myślałaś. Ale możemy ci wynająć nauczyciela, jeżeli chcesz - zaproponował. - Jadłaś lunch? - zapytał jeszcze. Jodie potrząsnęła głową. - Nie. Wypiłam tylko kawę w kafejce na placu - przerwała i zmarszczyła nos. - Nie smakowała ci? - Kawa była dobra, ale zaczepił mnie jakiś flirciarz. Pewno dlatego, że byłam sama. - Niektórym kobietom to się podoba. Jodie zamknęła album i wstała. - Nie mnie. Nie ulegało wątpliwości, że mówi to, co myśli. - Poproszę Assuntę, żeby przygotowała nam lunch na tarasie. A potem poczytasz mi o Florencji po włosku, jeżeli chcesz. Popatrzyła na niego zdumiona, a on musiał przyznać, że sam jest zdziwiony własną propozycją. Miał zamiar popracować, a nie bawić się w nauczyciela języka. Jodie zatrzymała się niepewnie przed wejściem do kościoła, gdzie tego ranka miały zostać po raz pierwszy ogłoszone ich zapowiedzi. Jakby wyczuwając jej wahanie, Lorenzo ujął ją za ramię tak, że nie miała innego wyjścia, jak zrobić krok naprzód. Jodie z niemałym trudem wybrała odpowiednią na tę okazję kreację. Zdecydowała się na czarną, lnianą spódnicę i czekoladową bluzkę z krótkimi rękawami, na którą zarzuciła przepiękną, wielobarwną, jedwabną chustę, dostarczoną z jej rzeczami jako prezent od firmy. W razie potrzeby mogła nią też nakryć głowę. Była tym bardziej zadowolona z tego wyboru, że jej partner wystąpił w czarnym garniturze, białej koszuli i krawacie. Teraz, stawiając pierwsze kroki w tym nowym, całkowicie jej obcym świecie, instynktownie szukała wsparcia u Lorenza, który zresztą wyglądał wyjątkowo nieprzystępnie. Gdyby go przebrać w kostium z epoki, mógłby z powodzeniem odgrywać rolę jednego z Medyceuszy. Ogromny szmaragd na jej palcu płonął w słońcu nieziemskim blaskiem i ktoś z zebranych westchnął, nie wiedziała tylko, z podziwu czy oburzenia. Chociaż nikt się nie odzywał, taksujące spojrzenia ciążyły Jodie nie mniej niż zaręczynowy pierścionek. Ludzie wchodzili do ciemnego wnętrza kościoła, zajmowali miejsca w ławkach i klękali, pogrążając się w modlitwie, więc Jodie też zwróciła się ku najbliższej ławce, ale Lorenzo potrząsnął głową i poprowadził ją dalej. Ich kroki odbijały się echem na chłodnej, kamiennej posadzce, wyślizganej przez miliony stóp. Przed nimi, przy ołtarzu klęczeli pogrążeni w modlitwie księża, a dym kadzidła unosił się wolno w smugach światła wpadającego przez wąskie, pokryte witrażami okna. Na boku pierwszego rzędu ławek wyrzeźbiono herb rodziny Lorenzo. Jodie, nieco zażenowana, usiadła i pochyliła głowę w modlitwie za rodziców, Davida i Andreę, przyjaciół i wszystkich potrzebujących i w końcu, ku własnemu zdumieniu o to, by Lorenzo zdołał się pogodzić ze swoją przeszłością. Chociaż wiedziała doskonale, dlaczego znaleźli się w kościele, nie była przygotowana na ogromne wzruszenie i zmieszanie, jakie wywołało w niej ogłoszenie zapowiedzi. Nagle napłynęła fala wspomnień - słoneczny dzień i ona z roześmianymi rodzicami, idący gdzieś razem; wstrząs, kiedy dowiedziała się o ich śmierci; nieszczęśliwe twarze wujostwa, kiedy usiłowali jej wyjaśnić, co się stało; obawa że straci nogę; pierwszy raz, kiedy po wypadku zdołała stanąć o własnych siłach; pierwsza rozmowa z Johnem w małym kantorku, gdzie pracowała dla jego ojca; ich pierwszy pocałunek i uczucie rozczarowania, że nie było tak bajecznie, jak się spodziewała. Ceremonia, w której brali udział, była tak podniosła, że Jodie nie potrafiła pogodzić się z faktem, że zamiast zakochana i pełna nadziei, czuje się winna i podła. Ciepło uśmiechnięty, wysoki ksiądz o skupionym spojrzeniu podszedł, by im pogratulować, a jego sympatyczne zachowanie jeszcze pogłębiło zmieszanie Jodie. - Moje dziecko, jeżeli chciałabyś ze mną porozmawiać, jestem do twojej dyspozycji - zwrócił się do Jodie nienaganną angielszczyzną. - Ze wzglądu na testament mojej babki musieliśmy zrezygnować ze ślubu w Anglii i przyspieszyć go - poinformował go Lorenzo. - Jesteśmy ojcu bardzo wdzięczni za pomoc. Ksiądz lekko skłonił głowę, a Lorenzo władczym gestem objął Jodie i skierował się do wyjścia. - Wolałabym nie brać ślubu kościelnego - powiedziała, kiedy szli w kierunku palazzo. - Kiedy Ojciec Ignatius modlił się o nasze szczęście małżeńskie, czułam się okropnie winna, wiedząc, że to nie będzie prawdziwe małżeństwo. - Myślisz o seksie? - Nie - zaprzeczyła natychmiast, ale poznała po minie, że jej nie uwierzył. - Prawdziwe małżeństwo to coś więcej niż seks. - Ale seks jest jego częścią, a ty, jak oboje wiemy, jesteś go niebezpiecznie ciekawa. - Wciąż to powtarzasz, ale to nieprawda! - Twoje usta mówią jedno - odparł miękko - a oczy drugie. Muszę wrócić do Castillo na kilka dni. Mogłabyś zostać tutaj, ale może lepiej, żebyś mi towarzyszyła. Kiedy masz przymiarkę sukni ślubnej? - We czwartek. - Doskonale. Akurat zdążymy wrócić. Jodie patrzyła na pierścionek ze szmaragdem, który zsunęła z palca i ułożyła w kasetce. Apartament był wyposażony w alarm antywłamaniowy, ale Jodie i tak martwiła się, że pierścionek ma pozostać na noc w jej pokoju. Zdecydowanie wolałaby, żeby miał go u siebie Lorenzo. Zamknęła kasetkę i pospieszyła przez korytarz do pokoju naprzeciwko. Zawahała się na chwilę, ale zaraz zapukała do drzwi sypialni Lorenza. - Tak - odpowiedział krótko. Jodie otworzyła drzwi i weszła do środka. - Przyniosłam ci pierścionek - wyjaśniła. - Chciałam... - głos zamarł jej w krtani na widok jego gładkiego, opalonego torsu, widocznego spod rozpiętej koszuli. - Co takiego? - zapytał łagodnie, przechodząc obok niej, żeby zamknąć drzwi, zanim zupełnie zdjął koszulę. Złoty pasek od zegarka połyskiwał w świetle nocnej lampki. Jodie, zupełnie oczarowana, nie mogła oderwać od niego wzroku. Zaschło jej w ustach. Dotknęła językiem warg, ale nie była w stanie wykrzesać z siebie sensownej odpowiedzi. Lorenzo był tak wspaniale męski. Wzięła głęboki oddech. - Pierścionek - wykrztusiła, wyciągając do niego kasetkę. - Wolałabym, żeby został u ciebie. - A ty? Też chciałabyś zostać?

Posted in: Bez kategorii Tagged:
Warning: sizeof(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/hydra14/ftp/prowadzenieciazy.wroclaw.pl/index.php on line 162

Najczęściej czytane:

podobnego, ale jednak nie na to.

- Oni się nie mylą - przekonywał ją bardzo łagodnie. - I chociaż może kiedyś pojawi się jakieś lekarstwo, to na razie go nie ma. ... [Read more...]

przynajmniej częściowo, uporządkować sprawy schedy.

Odłożył słuchawkę i teraz mógł już poświęcić uwagę Maggie, co, musiał to przyznać, czynił z niekłamaną przyjemnością. ... [Read more...]

  molalności osocza

  stężenie sodu (Na) w osoczu   Ht i białek osocza (w mniejszym stopniu)  kwasica ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 prowadzenieciazy.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste